środa, 17 lipca 2024

Cierpienia św. Rafki i szósta rana ramienia Chrystusa.


Od zawsze święte kobiety, które dużo cierpiały dla Pana Jezusa były mi bardzo bliskie. 
Na św. Rafkę wskazał mi Pan Bóg podczas modlitwy. 
Rzeczywiście jej miłość do cierpienia zadziwia, ale i pociąga, a już na pewno dużo uczy.

Być może jest nam to trudno zrozumieć, ale marzyła o noszeniu krzyża wspólnie z Jezusem.
W październikową niedzielę 1885 roku długo i gorąco modliła się przed ołtarzem. Pytała Chrystusa „Dlaczego mnie nie odwiedzasz przez choroby? 
W tym właśnie momencie poczuła ogromny ból nad oczami, rozsadzający czaszkę. Zaczęła stopniowo tracić wzrok. Rafka, ciesząca się dotychczas doskonałym zdrowiem, nagle ciężko zaniemogła. Ale gorąco dziękowała w modlitwie za ten dar cierpienia, który trwał wiele lat.

Św. Rafka mówiła, że Bóg może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy. 
Ostatnie lata życia spędziła przykuta do łóżka. Na prawym ramieniu miała bolesną i głęboką ranę, spowodowaną deformacją obojczyka, który przebił się przez skórę. Rana krwawiła przez pięć lat.
Święta nie narzekała, ale powtarzała: "W jedności z raną na ramieniu Jezusa". Mówiła siostrom, aby nie zapominały o szóste Ranie na ramieniu Jezusa, na którym niósł ciężki krzyż naszych grzechów". Aby uczcić szóstę Ranę Pana, odmawiała sześć razy Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo. My również możemy oddać cześć szóstej Ranie Chrystusa, tak jak uczyła św. Rafka.

Jej słowa: "Jestem w niebie, bo cierpię z Chrystusem" świadczyły o tym, że była szczególnie zjednoczona z ukrzyżowanym Oblubieńcem.

Św. Jan Paweł II powiedział o św. Rafce:„Świadectwo tej libańskiej zakonnicy pozostaje źródłem ufności dla wszystkich skrzywdzonych. Żyła zawsze w ścisłej więzi z Chrystusem i tak jak On nigdy nie zwątpiła w człowieka”.

Rafka jest szczególną orędowniczką osób cierpiących, które z ufnością proszą za jej wstawiennictwem o ulgę w cierpieniu oraz o zdrowie.

Tak więc idąc za jej przykładem nie zapominajmy o szóstej ranie na ramieniu Jezusa. 
W rocznikach opactwa z Clairvaux czytamy o widzeniu, które św. Bernard miał podczas głębokiej modlitwy. Zapytał wtedy Jezusa o to, która rana sprawiła Mu największy ból. Jezus odpowiedział:
"Miałem głęboką ranę na swoim ramieniu, która powstała od dźwigania krzyża. Była ona bardziej bolesna niż inne, jednak nie była dostrzegana przez ludzi.Oddawaj cześć tej Ranie, a dam ci wszystko, o co przez nią poprosisz. A co się tyczy wszystkich, którzy będą czcić tę Ranę, odpuszczę im wszystkie grzechy powszednie i nie będę już wspominał grzechów śmiertelnych."

Modlitwa do Najświętszej Rany Ramienia Jezusa:

O Umiłowany Jezu, łagodny Baranku Boży,
ja, nędzny grzesznik, pozdrawiam i czczę Najświętszą Ranę na Twoim ramieniu, na której dźwigałeś Swój ciężki krzyż, który tak rozdarł Twoje ciało i odsłonił Twoje kości, że zadał Ci cierpienie większe niż jakakolwiek inna rana Twojego Najświętszego Ciała.

Uwielbiam Cię, o Jezu Boleściwy, chwalę Cię i wywyższam.

Dziękuję Ci za Twoją najświętszą i bolesną Ranę, błagając Cię przez niezmierny ból, którego doświadczyłeś i przez miażdżący ciężar Twojego krzyża, abyś ulitował się nade mną, grzesznikiem, wybaczył mi wszystkie moje ciężkie i powszednie grzechy i prowadził mnie do nieba drogą Twojego krzyża. Amen.

Dodajmy jeszcze: św. Rafko kontemplująca szóstą ranę ramienia Chrystusa - módl się za nami!

sobota, 6 lipca 2024

Bł. Karolina Kózkówna - córka polskiej ziemi.


Bł. Karolina Kózkówna - córka polskiej wsi, patronka ciężkiej pracy rolników i patronka młodzieży.
Zginęła broniąc godności polskiej dziewczyny.
Kiedy odnaleziono jej ciało okazało się, że w chwili śmierci męczeńskiej ściskała w ręce różaniec, aż do bólu.
Polka godna wszelkich pochwał - nie zawachała się chwycić szablę przeciwnika w ręce i się z nim szarpać. Z pozoru bez szans w walce z napastnikiem. Jednak odwaga i męstwo zwyciężyło. 
Nasz wzór, nasza rodaczka i powód do dumy.

Urodziła się 2 sierpnia 1898 roku w miejscowości Wał-Ruda niedaleko Zabawy na terenie diecezji tarnowskiej. Miała dziesięcioro rodzeństwa. Jej rodzice byli ludźmi głębokiej wiary. W 1912 ukończyła szkołę podstawową z wynikiem celującym.

Kiedy miała 16 lat przyjęła sakrament bierzmowania w kościele parafialnym w Zabawie. Była bardzo zaangażowana w życie swojej wspólnoty parafialnej. Należała do Apostolstwa Modlitwy i Żywego Różańca. Wraz z koleżankami dbała o porządek w kościele parafialnym.

W sierpniu 1914 roku wybuchła pierwsza wojna światowa. W miejscowości Karoliny pojawiło się wojsko rosyjskie. Dnia 18 listopada 1914 roku wszedł do domu Kózków, pod nieobecność matki, rosyjski żołnierz i kazał wyjść na zewnątrz Karolinie oraz jej ojcu. Pognał ich w stronę lasu. Po drodze ojcu nakazał wracać do domu. Karolina stawiała mu opór, broniła się silnymi ciosami i usiłowała zawrócić z drogi, lecz nie udało się jej tego uczynić.

Zwłoki Karoliny znalazł jeden z mieszkańców wsi dopiero 4 grudnia. Liczne rany świadczyły wyraźnie o walce Karoliny w obronie czystości i o jej wielkim cierpieniu. Kilkakrotnie cięta szablą, wyrwała się oprawcy i uciekała w stronę wsi przez bagna. Jednak tam wyczerpana całkowicie walką, upływem krwi i bólem zakończyła swoje piękne życie. Pogrzeb odbył się 6 grudnia 1914 roku, który przerodził się w wielką manifestację.

W okresie swojej pielgrzymki do Polski oraz przyjazdu do Tarnowa, 10 czerwca 1987, papież Jan Paweł II ogłosił ją błogosławioną podczas uroczystej mszy świętej przy licznym udziale duchowieństwa i wiernych (ok. 1,5 mln).
Warto dodać, że w ceremonii tej uczestniczyły dwie jej siostry Katarzyna i Maria, jedyne żyjące wówczas z jej rodzeństwa.
W homilii Jan Paweł II powiedział m.in.

"Ta młodziutka córka Kościoła tarnowskiego, którą od dzisiaj będziemy zwać błogosławioną, swoim życiem mówi przede wszystkim do młodych, do chłopców i dziewcząt... Mówi o wielkiej godności kobiety: o godności ludzkiej osoby. O godności ciała, które wprawdzie na tym świecie podlega śmierci, jak i jej młode ciało uległo śmierci, ale to ludzkie ciało nosi w sobie zapis nieśmiertelności, jaką człowiek ma osiągnąć w Bogu wiecznym i żywym, przez Chrystusa..."

Niech bł. Karolina Kózkówna wstawia się za polską młodzieżą, aby podążała śladem swojej Patronki - skromnej dziewczyny ze wsi Wał - Ruda, która przez swoje dziewicze życie i śmierć męczeńską odniosła podwójne zwycięstwo. 

Bł. Ks. Michał Rapacz - męczennik


Nowy błogosławiony z polskiej ziemi - bł. Ks. Michał Rapacz. 15 czerwca br. mogliśmy cieszyć się jego wyniesieniem do chwały ołtarzy.

Papież Franciszek 16 czerwca po modlitwie Anioł Pański powiedział: "Wczoraj w Krakowie został beatyfikowany Michał Rapacz, kapłan i męczennik, pasterz według serca Chrystusa, wierny i wielkoduszny świadek Ewangelii, który doświadczył zarówno prześladowania nazistowskiego jak i komunistycznego, i odpowiedział na nie ofiarowując swe życie. Brawa dla nowego błogosławionego!"

Rzeczywiście był to kapłan, który w obliczu zagrożenia śmiercią ze strony komunistycznych bojówek nie opuścił swoich parafian w Płokach, gdzie był proboszczem. Zdecydowany prędzej umrzeć powiedział:
"Choćbym miał trupem paść, nie zaprzestanę tej Ewangelii głosić i nie wyrzeknę się własnego krzyża."
Nie pomogły nawet nalegania parafian, żeby uciekał, bo grozi mu śmierć.

Ks. Michał Rapacz był niestrudzony w głoszeniu Ewangelii Chrystusa i wielkim patriotą. Stał się przez to zagrożeniem dla komunistów. Wydano wyrok śmierci jak na Jego Mistrza - Chrystusa. 
W dniu aresztowania powiedział tylko:
"Niech się dzieje Twoja wola, Panie."

W nocy z 11 na 12 maja 1946 roku, w niedzielę mieszkańcy Płok i okolic udawali się na poranną Mszę świętą. Zgromadzeni w świątyni oczekiwali na swojego proboszcza. Dowiedzieli się, że w lesie plebańskim znaleziono ciało zamordowanego księdza Michała. Pobiegli tam. Jeden ze świadków tak relacjonował to wydarzenie: Ludzie płakali na miejscu zbrodni. Usłyszałem tylko takie słowa: „ksiądz umarł za wiarę”. Maczali chusteczki we krwi ks. Rapacza mówiąc, że to krew święta.

Szybko zrodził się prywany kult ks. Michała Rapacza. Doprowadziło to do jego wyniesienia na ołtarze. W styczniu br. Papież Franciszek zatwierdził męczeństwo kapłana.
Jego beatyfikacja odbyła się 15 czerwca br.

Podczas uroczystości Prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych kard. Marcello Semeraro, który przewodniczył mszy beatyfikacyjnej w homilii stwierdził m.in.

Poprzez Eucharystię, którą sprawował codziennie, rozpoznajemy w kapłańskim „oto jestem” błogosławionego księdza Michała Rapacza echo „tak” wypowiedzianego przez Jezusa Chrystusa. Dla proboszcza z Płok Eucharystia była fundamentem jego życia jako człowieka Boga. Szerzenie miłości do Chrystusa obecnego w konsekrowanym Chlebie było dla niego jedynym skutecznym lekarstwem na ateizm, materializm i wszystkie te światopoglądy, które zagrażają godności człowieka.

Jego wspomnienie liturgiczne zostało wyznaczone na dzień 12 maja.
Dziękujmy Bogu za dar nowego błogosławionego z ziemi polskiej. Jest to wielka łaska w obliczu próby coraz większej ateizacji naszej Ojczyzny. 
To także potwierdzenie słów św. Jana Pawła II:
"Polska to Ojczyzna świętych".
Radujmy się więc szczególnie z parafianami bł. Ks. Michała Rapacza. Deo gratias!



niedziela, 16 czerwca 2024

Cierpimy na podobieństwo Chrystusa.


Męka Pana Jezusa w oczach małego dziecka. 

Jakie miałam wyobrażenia na temat męki Pana Jezusa jako mała dziewczynka, a potem jako już dorastająca osoba z jeszcze niedojrzałą wiarą?

Mama zabierała mnie na Mszę świętą i przeważnie patrzyłam się na duży Krzyż. Dwa małe gwoździe w rękach, jeden w nogach, mała rysa na lewym boku, parę małych cierni na głowie....Co tam!

Nie pojmowałam ogromu cierpienia Chrystusa, aż do czasu kiedy się nawrociłam i zaczęłam się tym interesować i o tym czytać. 
Teraz wiem, że to było największe i najokrutniejsze cierpienie w dziejach świata!

Chcę tutaj wspomnieć:
1. Jak ważna jest lektura duchowa od najmłodszych lat. Mnie niestety jej zabrakło. 
Formowanie się od dziecka. Można np. kupić dzieciom Pismo Święte dla dzieci, albo Gościa Niedzielnego dla dzieci, lub Mały przewodnik. 
Niech rodzice tego nie żałują nigdy swoim pociechom. 
2. Podczas pisania tego postu uświadomiłam sobie, że bardzo złe jest to, że protestanci mają wszędzie zawieszony Krzyż bez postaci Jezusa na Krzyżu ( bo Zmartwychwstał i już Go na Krzyżu nie ma).
Jak mają zrozumieć Mękę Pana Jezusa bez tego?
Ofiara Pana Jezusa wciąż trwa na każdej Mszy Świętej, na wszystkich ołtarzach świata!

Męka Pana Jezusa niech zawsze będzie w naszych sercach od dziecka.


Ileż to łez wylałam - świadectwo.

Możliwe, że patrząc na ten obrazek Jezusa Miłosiernego zastanawiacie się dlaczego jest taki wygnieciony... A ten obrazek jest także oblany moimi łzami.
Znalazłam go niedawno i trzymam go w swoim brewiarzu. Przetrwał kilkanaście lat. 
Jest wygnieciony dlatego, że wtedy, kiedy zaczynałam chorować przytulałam go do siebie i płakałam. I zasypiałam... Jest świadkiem moich łez, ale także świadectwem tego, że z każdej sytuacji jest wyjście, ponieważ Pan Jezus płacze razem z nami i nas zawsze słyszy. Nie pisze tego po to, żeby się żalić na moje życie, nie... piszę, żeby Wam powiedzieć - Jezus Miłosierny wyciągnie Was z każdego nieszczęścia, tylko musicie do Niego wołać i krzyczeć wśród łez.
Dziś jestem kobietą nie do zdarcia, silną i nie poddaje się mojej chorobie.
Trwam na nowennie pompejańskiej, która daje mi dużo pokoju.
Bracie i siostro - nie poddawaj się! Jestem dowodem na to, że chociaż życie daje w kość, to Jezus jest najlepszym lekarzem i naszym ratunkiem, ucieczką w każdej, trudnej sytuacji.
Dasz radę, jak ja.

Nowenna pompejańska w moim życiu.


Nowenna pompejańska w moim życiu. 

Kiedy 14 lat temu zaczął się proces mojego nawrócenia z trudem odmawiałam jedną tajemnice różańca świętego.
Pan Bóg i Matka Boża działają tak w moim życiu, że wiele się zmieniło.
Czas ciągłego oczyszczania i nawracania się trwa bardzo długo, wiem, że to jaka jestem teraz to nie moja zasługa.
Stałam się niegodnym narzędziem w ręku Pana Jezusa i Maryi. 
Kilka lat temu zostałam przyjęta do Apostolatu Nowenny Pompejańskiej. Staram się zachęcać ludzi do odmawiania tej nowenny. 
Ja, która 14 lat temu ledwo odmawiałam dziesiątke różańca....
Nigdy nie można wątpić w Miłosierdzie Boże i w to, że Niepokalane Serce Maryi jest doskonałą formą, która nas kształtuje.
Matka Boża działa cuda w moim życiu. Żałuję, że dawniej żyłam dla tego świata.
Kochani odmawiajmy codziennie różaniec święty, a jeśli tylko możemy to nowennę pompejańską.
Może bliska nam osoba tego potrzebuje, a jest to wielki dar dla niej, taki dar miłości.
Niech Pan Bóg Wam błogosławi, a Matka Boża osłania płaszczem swej opieki +

Na zdjęciu:
* Dyplom członka Apostolatu Nowenny Pompejańskiej.
* Różaniec pobłogosławiony w Sanktuarium w Pompejach.
* Obrazek Matki Bożej Pompejańskiej.

Doświadczenia świętych na drodze wiary.


Opieka św. O. Pio 

Jest to święty bardzo dla mnie ważny, przypomina mi się dzisiaj jego opieka i wstawiennictwo.
Wiele lat temu kiedy mieszkałam przez jakiś czas sama, miałam pewien kłopot - trzeba było po budziku wstać do pracy.
Byłam wtedy bardzo młoda, więc był z tym problem. 
Codziennie prosiłam św. O. Pio, żeby mnie budził: "Ojcze Pio proszę obudź mnie rano do pracy."
Rzeczywiście nigdy nie zaspałam. Pewnego ranka ktoś zapukał do ściany kilka razy, a byłam w domu zupełnie sama.
Pomyślałam wtedy: "Ojcze Pio obudziłeś mnie, jak dobrze, że jesteś."
Bracie i siostro nigdy nie wątp w świętych obcowanie. 


Jak to św. Antoni pomógł odszukać emeryturę mojej babci, która zapomniała, gdzie ją schowała. 

Moja już śp. babcia chorowała na alzheimera i była to już wtedy dosyć mocno zaawansowana choroba.
Pewnego dnia listonosz, jak co miesiąc przyniósł jej emeryturę. Moja babcia postanowiła dobrze ją ukryć. W tym dniu ja byłam w pracy 8 godzin.
W domu rozpoczęło się zamieszanie, nerwy i gorączkowe poszukiwania. 
Moja babcia nie mogła sobie nic przypomnieć. 
Kiedy wieczorem wróciłam do domu moja mama z babcią były mocno zdenerwowane.
Nigdzie emerytury nie było, jak kamień w wodę. 
Podeszłam do wizerunku Pana Jezusa i powiedziałam: "Św. Antoni, Panie Jezu jeśli mi nie pomożecie to kto inny?"
W tym momencie podeszłam do szafy, otworzyłam ją, wyjęłam koc, który był w szafie, odwinęłam go bo był złożony...patrzę a tu emerytura babci!
Całodzienne poszukiwania przyniosły rezultat dopiero po modlitwie.

Kamień z serca, ale mam przynajmniej teraz możliwość złożenia świadectwa. 
Ta historia może się wydawać zabawna, ale uwierzcie mi zamieszanie było spore.
Chwała Panu i dzięki św. Antoniemu z Padwy.

poniedziałek, 27 maja 2024

ŚWIADECTWO ŻYCIA I NAWRÓCENIA.



ŚWIADECTWO ŻYCIA I NAWRÓCENIA. 

Nazywam się Monika Świtalska, mam 38 lat.
Już jako mała dziewczynka poznałam trudy życia - wzrastałam bez ojca, który mnie opuścił. Mieszkałam w domu z babcią i mamą, nie było nam łatwo, od początku byłyśmy zdane na własne siły, ale mama i babcia wychowały mnie w wierze katolickiej. 
W moim życiu jednak ta wiara często była nijaka, letnia, chociaż były momenty, że czułam się bardzo związana z Kościołem. 
To były jednak tylko momenty. Chodziłam na Mszę świętą i przyjmowałam Pana Jezusa, często bez żadnych uczuć, jakby Był tylko kawałkiem białego opłatka. 

Modliłam się codziennie, ale to był paciorek takiego małego dziecka, góra 10 minut dziennie. 
Nie obyło się w życiu bez grzechów ciężkich, było ich nawet bardzo dużo. 
Kiedy miałam około 17 lat zaczęły mnie we śnie dręczyć złe duchy. W tym śnie wzywałam św. Michała Archanioła i on przychodził mi z pomocą. 
W tym czasie zaczęły się pierwsze objawy moich zaburzeń psychicznych. 
Trafiłam do lekarza psychiatry i psychologa.
Tak na pozór byłam zwykłą dziewczyną - chodziłam na dyskoteki, nawet je lubiłam. 
Po drodze miałam parę zauroczeń - jak to młoda dziewczyna. Śmiałam się i żartowałam, a w sercu był płacz. Pan Bóg był w moim życiu, ale ja nie przykładałam się za bardzo do praktyk religijnych. Msza święta w niedzielę, paciorek i to wszystko. 

Po maturze poszłam do pierwszej pracy i tam zderzyłam się z trudną rzeczywistością. 
Tak naprawdę to przez to, że byłam daleko od wiary to zło się do mnie lepiło na potęgę. 
Wiem to dopiero teraz, wcześniej nie. 
Po kilku miesiącach trafiłam do szpitala psychiatrycznego w ciężkim stanie. 
Tam po raz pierwszy poczułam, że chcę poświęcić się Panu Bogu, zrobić coś dobrego. 

Kolejne parę lat to leczenie choroby, oraz na przemian zbliżanie się i oddalanie od Pana Boga. 
Nie wiedziałam, że moje zdrowie jest w Jego ranach. 
Cudownym zdarzeniem poznałam św. Marię Goretti, która parę lat później "maczała palce" w moim nawróceniu.
Dalsze lata to bardzo trudne przeżycia, o których chcę zapomnieć. 
Pewnej nocy przyśnił mi się szatan, stał w moim pokoju i powiedział: "będę cię męczyć, tak długo, aż upadniesz." Przy tym szyderczo się zaśmiał.

W sobotę 18 lipca 2010 roku odrzuciłam mężczyznę, który mógłby mnie pociągnąć na dno. Powiedziałam sobie, że nie chcę grzechu i oglądałam film o męczeństwie św. Marii Goretti. Potrafiłam oglądać ten moment męczeństwa po kilkanaście razy.
W niedzielę 19 lipca wróciłam z Mszy Świętej wieczornej, usiadłam na tapczanie i nagle jasne światło spadło wprost na mnie. 
Pan Bóg - wielka światłość Złączył się z ciemnością. 
Pan Jezus zadał mi dwa pytania, a ja powiedziałam dwa razy TAK. 
I zaczął się dla mnie nowy rozdział życia. Spojrzałam na obraz Pana Jezusa i pierwszy raz w życiu poczułam się zakochana.
Poznawałam tak prawdziwie modlitwę (nie paciorek), zaczęłam czytać dużo o naszej wierze. 
Szukałam przez długi czas swojego miejsca w Kościele, w różnych wspólnotach. 
Poczułam, że chcę pomagać ludziom, więc zostałam wolontariuszką: najpierw w szpitalu, potem w jadłodajni dla bezdomnych i jeszcze kilku miejscach. Jednak najważniejszym wydarzeniem po tym zetknięciu się ze światłem były prywatne śluby czystości. 
Moje koleżanki widząc mnie mówiły, że chyba jestem zakochana, bo tak dużo się śmiałam, byłam szczęśliwa taką pełnią po raz pierwszy w życiu. 

Kolejnym wydarzeniem, które rozpoczęło nowy rozdział w życiu było poświęcenie się Matce Bożej w niewolę miłości (25.02.2018 roku), potem Seminarium Odnowy w Duchu Świętym. 
Zaczęłam ewangelizować w internecie. 
Jakby ktoś powiedział mi to wcześniej, że będę głosić Ewangelię Chrystusa to bym nie uwierzyła.
Jednak dla Boga nie ma nic niemożliwego!
 
Cały czas jednak kulałam na drodze wiary, ale dopiero teraz widzę, że nawrócenie to nie jedna chwila, ale długi proces, który trwa do dzisiaj, już 14 lat. 
Ile razy przez te lata miałam pokusy, żeby złamać śluby czystości!
Jednak Maryja była ze mną, a św. Maria Goretti nauczyła mnie mówić głośne NIE!
Matka Boża przez te lata po poświęceniu bardzo mnie zmienia. Żarty i słowa, które kiedyś przechodziły przez moje usta, dziś są nie do pomyślenia. 
Wiem, że moja przemiana to zasługa Maryi. 

Chciałabym przekazać tym, którzy czytają to świadectwo, że tylko życie w zgodzie z 10 przykazaniami daje prawdziwe, a nie to ulotne szczęście. 
Bycie letnim katolikiem jest gorsze, niż bycie zimnym ateistą.
Niech moja historia będzie przestrogą dla innych. 
Bądź gorący w wyznawanej wierze.
Ja tak naprawdę doświadczyłam tyle krzywdy i wylałam tyle łez, ponieważ żyłam jakby Boga nie było. Ten kryzys psychiczny nie wydarzyłby się, gdybym trwała przy Bogu od samego początku. 
Teraz wciąż dźwigam Krzyż, ale już nie sama, tylko z moim Oblubieńcem.
Płaczę, ale z Nim. Często czuję, że umieram, ale umieram dla Niego. 
Pan Jezus jest sensem mojego życia, a przeszłość spoczywa w Jego Sercu, teraźniejszość i przyszłość są w ręku Boga. 

Rozumiem dokładnie słowa z Pisma Świętego, że Pan Bóg wybiera sobie to, co słabe i głupie w oczach świata. W moim przypadku tak właśnie było! Więc tak jak ja, nie wstydź się jeśli jesteś zwykłym prostaczkiem, ponieważ Pan Bóg sobie Ciebie upodobał!

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jemu chwała na wieki!

sobota, 18 maja 2024

Ciało Chrystusa najlepszym lekarstwem, oraz moja wiara we wstawiennictwo św. Marii Goretti.


Ciało Chrystusa najlepszym lekarstwem.

Jakiś czas temu miałam bardzo znaczący sen. Mianowicie śniło mi się, że miałam bardzo poważne problemy z nerwami i szłam do apteki po jakieś lekarstwo. Poprosiłam farmaceutkę o lek, a ona podała mi opakowanie mówiąc, że ten na pewno pomoże, bo jest najlepszy.
Wyszłam z apteki i już w drodze do domu otworzyłam opakowanie i zdębiałam.... były tam same konsekrowane Hostie.
Ucieszyłam się i mówiłam do siebie: Ale fajnie, jak tylko poczuje się zdenerwowana wezmę sobie Pana Jezusa i będzie już dobrze.

Wiem, że to tylko sen, ale ma on bardzo ważne przesłanie o tym, że Najświętszy Sakrament czyli Ciało Chrystusa to najlepsze lekarstwo dla każdego człowieka. 
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!




Św. Maria Goretti w moim życiu duchowym.

18 lat temu, trafiłam do szpitala i po miesiącu leczenia wróciłam do domu.
Jednak mój stan zdrowia był wciąż bardzo zły.
Byłam tak bardzo słaba, że spałam do południa, zjadłam coś i szłam znowu do łóżka. 
I tak było bardzo długo.
Pewnego dnia obudziłam się o 6 rano i zdziwiona mówię do mamy, że chyba jestem zdrowa, bo mam dużo sił i nie chce mi się spać. Włączyłam zaraz telewizor, z nadzieją, że może będzie jakiś fajny film. Właśnie w tym momencie zaczął się film o św. Marii Goretti, której dotąd nie znałam.
Nie wiedziałam też, że to święta męczennica.
Obejrzałam cały i byłam pod wielkim wrażeniem jej heroicznej obrony czystości. Od tej pory św. Maria Goretti zawsze była w moim sercu i myślach.
Jednak okazało się, że wciąż jestem chora, bo na drugi dzień znowu byłam słaba i nie mogłam się obudzić do południa.
Po jakimś czasie poznałam, że to była cudowna interwencja Pana Jezusa, który chciał, żebym poznała św. Marie Goretti. Potwierdził to także mój kierownik duchowy o. Tadeusz.
Rzeczywiście dalsze życie pokazało, że świadectwo tej męczennicy w obronie czystości było dla mnie wręcz niezbędne, to pokazały różne sytuacje w moim życiu.

Na tym przykładzie widać jak Pan Jezus posługuje się Swoimi świętymi, aby do nas mówić.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

niedziela, 14 kwietnia 2024

Dwa świadectwa ku pokrzepieniu w wierze.

Świadectwo o wstawiennictwie bł. Anieli Salawy. 

Mam na imię Wiktoria, mam 29 lat i jestem z okolic Kielc. Chciałabym się podzielić moim świadectwem pomocy błogosławionej Anieli Salawy, która wstawiła się za mną u Boga. Czuję, że muszę o tym napisać. Błogosławionej Anieli Salawy nie znałam wogóle wcześniej, aż do pewnego momentu, kiedy zaczęłam się interesować i pogłębiać duchowość franciszkańską, od poznania historii życia świętego Franciszka z Asyżu, który bardzo mnie zainteresował, a zaczęło się to od obejrzenia filmu o nim pt ,,Święty Franciszek i Święta Klara". 
Poczułam na swój sposób taką bliskość ze świętym Franciszkiem, potem kiedy udało mi się pojechać do Niepokalanowa poznałam świętego Maksymiliana Kolbe, jego dzieła i historię świętości. Ja bardzo pokochałam Maryję od momentu mojego nawrócenia w Częstochowie, gdzie odczułam jej bliskość i wzrok na sobie. Wcześniej byłam osobą wierzącą, wychowaną w rodzinie katolickiej, ale na pewne sprawy ducha i chrześcijaństwa nie brałam takiej uwagi jak po duchowej walce swojego życia nawrócenia się, bo Maryja kocha wszystkie swoje dzieci i patrzy na te owce, które błądzą w życiu, aby się opamiętały i podążały ścieżką dobra, pokory, aby kiedyś zostać zbawionym. 
Dnia 09.04.2024 r. bardzo źle się czułam. 
Od 3 miesięcy mam problemy z żołądkiem, który został naruszony przez bakterię helicobakter pylorii, przez którego miałam zapalenie żołądka. Potem dowiedziałam się, że mam kamienie w woreczku żółciowym, które też przyjdzie mi je usunąć poprzez operację.
Jakiś czas temu kupiłam sobie książkę pt,,Umiłowane przez Boga" - modlitwy ze świętymi kobietami. Jedną z nich była błogosławiona Aniela Salawa, o której zaczęłam czytać i dowiedziałam się, że ona chorowała na żołądek dlatego też sama zaczęłam czytać i poznawać jej historię świętości. Bardzo chciałam mieć jej dziennik duchowy i relikwię. Dnia tego tj 09.04.2024r. kiedy bardzo się źle czułam i żadne domowe sposoby nie pomagały, a ból żołądka był już bardzo intensywny zwróciłam się o pomoc do błogosławionej Anieli Salawy, wzięłam jej obrazek z relikwią i przyłozyłam w miejsce żołądka modląc się litanią i błagając ją o pomoc i wstawiennictwo. Ból zaczął ustępować do chwili tej kiedy już nic nie bolało, żołądek przestał dokuczać i boleć. Wierzę, że to błogosławiona Aniela pomogła mi, wstawiła się za mną. Jestem ogromnie jej wdzięczna za to i nigdy nie zapomnę tego. A osoby które wierzą i mają problemy z żołądkiem niech proszą o wstawiennictwo błogosławionej Anieli Salawy. 
Świadectwo napisała: Wiktoria Barcicka dnia 13.04.2024 r. 

Świadectwo o przebaczeniu i duszach czyśćcowych. 
Chciałabym dać świadectwo o wierze i sile przebaczenia.
Mam obecnie 38 lat, wychowałam się bez ojca, który zostawił moją mamę i mnie, gdy miałam 2 latka. Miał na imię Stanisław. 
Wyrosłam u boku mamy i babci, które nie dały mi odczuć braku ojca, może właśnie dlatego nie czułam nigdy wielkiego żalu, ani tym bardziej nienawiści.
Mój tata nie interesował się mną po swoim odejściu, nigdy nie płacił też alimentów, które nakazał mu sąd.
Kiedy dorastałam marzyłam o tym, że ojciec kiedyś zapuka do drzwi i poprosi o wybaczenie, ja byłam gotowa go przyjąć mimo wszystko.
Jednak nie wrócił, dopiero kilka lat temu dostałam informację o jego śmierci.
Nawet nie wiem jakie miałam wtedy uczucia, że on nie żyje. Już przed jego śmiercią modliłam się o nawrócenie go chociaż w ostatniej minucie życia, o tą łaskę dla niego. Po wiadomości o śmierci modliłam się za jego duszę.
Pewnej nocy miałam sen: widziałam duszę mojego ojca w czyśćcu, był skrępowany i wokół niego panowała ciemność. Było widać, że bardzo cierpi. W pewnym momencie zwrócił się do mnie i powiedział: "Proszę Cię o modlitwę i wybaczenie, bardzo cierpię, bo przeze mnie nigdy nie dowiesz się co to znaczy mieć ojca".
Dokładnie pamiętam jego słowa. Wyglądał dokładnie jak na starym zdjęciu.
Kolejny sen zupełnie mnie przemienił. Siedziałam z tatą na ławce i nic do mnie nie mówił, tylko patrzał na mnie z miłością i się bardzo uśmiechał. Dopiero od tej pory potrafię mówić o nim "tata". Wcześniej mówiłam tylko "mój ojciec".
Wybaczyłam mu, bo skoro jego dusza jest w czyśćcu to znaczy, że kiedyś będzie w niebie. Jeśli ja też pójdę do nieba, to przecież nie będę się tam z nim kłócić. W niebie jest tylko miłość.
Świadomość, że tata dostał łaskę nawrócenia i jest po stronie Pana Boga daje mi nadzieję.
Miłosierdzie Boże nie ma granic.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Świadectwo napisała: Monika Świtalska dnia 14.04.2024 r. 

środa, 13 grudnia 2023

Recenzja książki: Marietta i Alessandro.



Recenzja książki "Marietta i Alessandro" autorstwa o. Wawrzyńca Marii Waszkiewicza, wydawnictwo AA.

Mogłoby się wydawać, że historia życia i męczeństwa 12 - letniej Marii Goretti nie może być ciekawa, a jej dramat nie porwie człowieka XXI wieku do refleksji i zadumy.
Książka jest jednak ciekawa i pouczająca nie tylko dla czcicieli św. Marii Goretti, ale także dla wszystkich ludzi wierzących.
Poznajemy życie rodziców męczennicy - Assunty i Luigi, którzy wychowali swoją córkę na prawdziwy, biały kwiat wyrastający na bagnach Pontyjskich. Ciężki los nie pozbawił tej wielodzietnej rodziny silnej wiary, byli zupełnym przeciwieństwem Giovanni i Alessandra Serenellich - ich sąsiadów. 
Życie w biedzie, trudna i wyniszczająca praca oraz dramatyczne przeżycia towarzyszyły małej Marii i jej rodzinie każdego dnia. Jednak ta historia, która kończy się nie tyle śmiercią, co zwycięstwem córki Gorettich, pokazuje, że świętość rodzi się często w codziennych trudach i jest w związku z tym osiągalna dla każdego z nas. Przecież cierpienie dotyczy wszystkich, bez wyjątku, a bieda dotyka miliony ludzi na całym świecie. 
Błogosławieni ubodzy, czystego serca, którzy płaczą...

Autor książki opisał również historię mordercy Marii Goretti, jego nawrócenie i późniejsze życie pełne pokuty. 
Męczennica w obronie czystości nie tylko wybaczyła mu próbę gwałtu i morderstwo, ale także doprowadziła do jego wewnętrznej przemiany. 

Nauka to dla nas ogromna: nigdy nie potępiajmy żadnego człowieka. Św. Maria Goretti orędowała za swoim zabójcą. 
Autor książki o. Wawrzyniec Maria Waszkiewicz przekazał nam przez tą książkę naukę moralną, zawarł w niej także przemówienie do dziewcząt polskich bł. Stefana Wyszyńskiego, oraz przemowę papieża Piusa XII na temat Marii Goretti. 
Zatem od momentu wstępu książki, do jej końca poznajemy wartość czystości, którą ludzie XXI wieku już prawie całkowicie zatracili. 

Dziękuję autorowi za napisanie tej książki, ponieważ od wielu lat jestem czcicielką małej św. Marii Goretti, a jest to najbardziej rzetelnie opisana historia tej męczennicy, którą przeczytałam. 
Dziękuję także wydawnictwu AA. Całym sercem polecam tą książkę każdemu z osobna. 



Cierpienia św. Rafki i szósta rana ramienia Chrystusa.

Od zawsze święte kobiety, które dużo cierpiały dla Pana Jezusa były mi bardzo bliskie.  Na św. Rafkę wskazał mi Pan Bóg podczas ...