poniedziałek, 27 maja 2024

ŚWIADECTWO ŻYCIA I NAWRÓCENIA.



ŚWIADECTWO ŻYCIA I NAWRÓCENIA. 

Nazywam się Monika Świtalska, mam 38 lat.
Już jako mała dziewczynka poznałam trudy życia - wzrastałam bez ojca, który mnie opuścił. Mieszkałam w domu z babcią i mamą, nie było nam łatwo, od początku byłyśmy zdane na własne siły, ale mama i babcia wychowały mnie w wierze katolickiej. 
W moim życiu jednak ta wiara często była nijaka, letnia, chociaż były momenty, że czułam się bardzo związana z Kościołem. 
To były jednak tylko momenty. Chodziłam na Mszę świętą i przyjmowałam Pana Jezusa, często bez żadnych uczuć, jakby Był tylko kawałkiem białego opłatka. 

Modliłam się codziennie, ale to był paciorek takiego małego dziecka, góra 10 minut dziennie. 
Nie obyło się w życiu bez grzechów ciężkich, było ich nawet bardzo dużo. 
Kiedy miałam około 17 lat zaczęły mnie we śnie dręczyć złe duchy. W tym śnie wzywałam św. Michała Archanioła i on przychodził mi z pomocą. 
W tym czasie zaczęły się pierwsze objawy moich zaburzeń psychicznych. 
Trafiłam do lekarza psychiatry i psychologa.
Tak na pozór byłam zwykłą dziewczyną - chodziłam na dyskoteki, nawet je lubiłam. 
Po drodze miałam parę zauroczeń - jak to młoda dziewczyna. Śmiałam się i żartowałam, a w sercu był płacz. Pan Bóg był w moim życiu, ale ja nie przykładałam się za bardzo do praktyk religijnych. Msza święta w niedzielę, paciorek i to wszystko. 

Po maturze poszłam do pierwszej pracy i tam zderzyłam się z trudną rzeczywistością. 
Tak naprawdę to przez to, że byłam daleko od wiary to zło się do mnie lepiło na potęgę. 
Wiem to dopiero teraz, wcześniej nie. 
Po kilku miesiącach trafiłam do szpitala psychiatrycznego w ciężkim stanie. 
Tam po raz pierwszy poczułam, że chcę poświęcić się Panu Bogu, zrobić coś dobrego. 

Kolejne parę lat to leczenie choroby, oraz na przemian zbliżanie się i oddalanie od Pana Boga. 
Nie wiedziałam, że moje zdrowie jest w Jego ranach. 
Cudownym zdarzeniem poznałam św. Marię Goretti, która parę lat później "maczała palce" w moim nawróceniu.
Dalsze lata to bardzo trudne przeżycia, o których chcę zapomnieć. 
Pewnej nocy przyśnił mi się szatan, stał w moim pokoju i powiedział: "będę cię męczyć, tak długo, aż upadniesz." Przy tym szyderczo się zaśmiał.

W sobotę 18 lipca 2010 roku odrzuciłam mężczyznę, który mógłby mnie pociągnąć na dno. Powiedziałam sobie, że nie chcę grzechu i oglądałam film o męczeństwie św. Marii Goretti. Potrafiłam oglądać ten moment męczeństwa po kilkanaście razy.
W niedzielę 19 lipca wróciłam z Mszy Świętej wieczornej, usiadłam na tapczanie i nagle jasne światło spadło wprost na mnie. 
Pan Bóg - wielka światłość Złączył się z ciemnością. 
Pan Jezus zadał mi dwa pytania, a ja powiedziałam dwa razy TAK. 
I zaczął się dla mnie nowy rozdział życia. Spojrzałam na obraz Pana Jezusa i pierwszy raz w życiu poczułam się zakochana.
Poznawałam tak prawdziwie modlitwę (nie paciorek), zaczęłam czytać dużo o naszej wierze. 
Szukałam przez długi czas swojego miejsca w Kościele, w różnych wspólnotach. 
Poczułam, że chcę pomagać ludziom, więc zostałam wolontariuszką: najpierw w szpitalu, potem w jadłodajni dla bezdomnych i jeszcze kilku miejscach. Jednak najważniejszym wydarzeniem po tym zetknięciu się ze światłem były prywatne śluby czystości. 
Moje koleżanki widząc mnie mówiły, że chyba jestem zakochana, bo tak dużo się śmiałam, byłam szczęśliwa taką pełnią po raz pierwszy w życiu. 

Kolejnym wydarzeniem, które rozpoczęło nowy rozdział w życiu było poświęcenie się Matce Bożej w niewolę miłości (25.02.2018 roku), potem Seminarium Odnowy w Duchu Świętym. 
Zaczęłam ewangelizować w internecie. 
Jakby ktoś powiedział mi to wcześniej, że będę głosić Ewangelię Chrystusa to bym nie uwierzyła.
Jednak dla Boga nie ma nic niemożliwego!
 
Cały czas jednak kulałam na drodze wiary, ale dopiero teraz widzę, że nawrócenie to nie jedna chwila, ale długi proces, który trwa do dzisiaj, już 14 lat. 
Ile razy przez te lata miałam pokusy, żeby złamać śluby czystości!
Jednak Maryja była ze mną, a św. Maria Goretti nauczyła mnie mówić głośne NIE!
Matka Boża przez te lata po poświęceniu bardzo mnie zmienia. Żarty i słowa, które kiedyś przechodziły przez moje usta, dziś są nie do pomyślenia. 
Wiem, że moja przemiana to zasługa Maryi. 

Chciałabym przekazać tym, którzy czytają to świadectwo, że tylko życie w zgodzie z 10 przykazaniami daje prawdziwe, a nie to ulotne szczęście. 
Bycie letnim katolikiem jest gorsze, niż bycie zimnym ateistą.
Niech moja historia będzie przestrogą dla innych. 
Bądź gorący w wyznawanej wierze.
Ja tak naprawdę doświadczyłam tyle krzywdy i wylałam tyle łez, ponieważ żyłam jakby Boga nie było. Ten kryzys psychiczny nie wydarzyłby się, gdybym trwała przy Bogu od samego początku. 
Teraz wciąż dźwigam Krzyż, ale już nie sama, tylko z moim Oblubieńcem.
Płaczę, ale z Nim. Często czuję, że umieram, ale umieram dla Niego. 
Pan Jezus jest sensem mojego życia, a przeszłość spoczywa w Jego Sercu, teraźniejszość i przyszłość są w ręku Boga. 

Rozumiem dokładnie słowa z Pisma Świętego, że Pan Bóg wybiera sobie to, co słabe i głupie w oczach świata. W moim przypadku tak właśnie było! Więc tak jak ja, nie wstydź się jeśli jesteś zwykłym prostaczkiem, ponieważ Pan Bóg sobie Ciebie upodobał!

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jemu chwała na wieki!

1 komentarz:

  1. Piękne świadectwo wiary. Niech Jezus i Maryja prowadzą cię na twej drodze . Nam wszystkim potrzeba tak głębokiej wiary i wytrwałości w drodze do nieba.

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do pozostawiania komentarzy.Dzięki dyskusji na katolickim blogu,możemy nawzajem budować się w wierze,a blog,który prowadzę na większą chwałę Bożą będzie wciąż żywy.

Aborcja w Polsce = bezprawie!

"Nie będziesz nigdy matką, nie zabieraj więc głosu na temat aborcji!" To usłyszałam od koleżanki, która wiedziała, że ...