Szczęść Boże.
Prowadzę blogi katolickie już od dłuższego czasu, ale ten temat jest szczególny dla mnie, będzie dotyczył pytania, które często sobie zadajemy: "czy Bóg mi wybaczy"?
Nawiązując do tego tematu, w części drugiej, dam swoje świadectwo nawrócenia, które miało miejsce - 14 lat temu.
Część 1. "Czy Bóg mi wybaczy"?
Dziś jest święto Miłosierdzia Bożego, Pan Jezus chce nas zanurzyć w morzu Miłosierdzia. Nie ma takiego grzechu, którego Bóg nie wybaczy. Jest tylko jeden warunek - żal za grzechy i postanowienie poprawy.
Często jest tak, że źle rozumiemy Miłosierdzie Boże i spychamy je w dwie skrajności:
- "Nie pójdę do Spowiedzi Świętej, ponieważ Bóg mi i tak nie wybaczy."
- "Co mi tam, zgrzeszę, ale Bóg jest Miłosierny, pójdę do Sakramentu Spowiedzi Świętej i mi wybaczy."
Szatan często w ten sposób trzyma nas i to bardzo mocno.
Bóg wybaczy jeśli żałujemy, ale nie można popełniać grzechu rozmyślnie - bo Pan Bóg to jest taka "dobra bozinka" i tak dostanę rozgrzeszenie.
Musimy unikać grzechu, a jeśli w swojej ludzkiej słabości upadniemy, zaufajmy Bożemu Miłosierdziu i nie obawiajmy się wyznać naszych grzechów w Sakramencie Pokuty i Pojednania.
Część 2. "Świadectwo mojego nawrócenia".
Moje życie jest przestrogą przed byciem "letnim katolikiem".
Od najmłodszych lat chodziłam z mamą do Kościoła, moja rodzina była nie pełna, ale wierząca. Moja ś. p ukochana babcia, nauczyła mnie odmawiać "pacierz" - kilka modlitw, które od dziecka mówiłam rano i wieczorem.
Tylko z biegiem czasu moja modlitwa była wciąż tylko pacierzem, nic się nie zmieniała.
Jako dorosła dziewczyna pogubiłam się w wierze i stałam się "letnią katoliczką". Chodziłam do Kościoła w niedzielę i odmawiałam "paciorek."
To nie przeszkadzało mi z drugiej strony grzeszyć i to ciężko.
W końcu z powodu ciężkich przeżyć wpadłam w chorobę, a moje grzechy przyczyniły się do tego.
Cierpienie zaczęło mnie na nowo przybliżać do Boga. Czułam jednak, że sama nie wiem czego chcę - być gorąca w wierze, czy raczej rzucić wszystko...?
Byłam jednocześnie nieszczęśliwa i samotna.
Pewnej niedzieli po Mszy świętej usiadłam w swoim pokoju, bo czułam, że coś się stanie. Nagle spadło na mnie światło. Pan Bóg zadał mi dwa pytania, na które odpowiedziałam: "Tak". Spojrzałam na obraz Jezusa, po raz pierwszy tak bardzo zakochana i wszyscy w moim otoczeniu, widzieli, że to zakochanie, ale nie podejrzewali kim jest mój Oblubieniec.
Pan Jezus zdjął z moich oczu także "łuski" i nagle zobaczyłam prawdziwe intencje otaczających mnie osób. Jak bardzo byłam ślepa!
Później przyszedł czas na Spowiedź z całego życia i kolejne lata walki o wierność Bogu, bo zły nie chciał odpuścić.
Pojednałam się także z bliskimi. Wciąż szukałam swojego miejsca w Kościele.
25 lutego 2018 roku zostałam niewolnicą Matki Bożej, według świętego Ludwika Marii Grignon de Montfort.
Od marca do maja, tego samego roku przeszłam przez Seminarium Odnowy w Duchu Świętym, które było moim "drugim nawróceniem".
Dziś jestem spełniona w życiu i bardzo szczęśliwa.
Zakochanie tylko przekształciło się w miłość. Nie boję się Sakramentu Spowiedzi Świętej, ponieważ wiem, że jestem grzesznicą i potrzebuje ciągle nawrócenia.
Drogi bracie i siostro nie lękaj się, nawet kiedy jesteś w bagnie grzechu - Bóg z Ciebie nie zrezygnował, Bóg Cię kocha.
To moje świadectwo jest przestrogą, aby nigdy nie być letnim w wierze.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Chwała Panu w Trójcy Świętej i drogiej Mateńce.
Szczęść Boże
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu Monisiu Twojego bloga do mnie też coś dotarło.
Sam za młodego wieku nie byłem Święty.Robiło się różne głupie rzeczy.Potem przyszła choroba i dzięki niej wszystko się zmieniło.Bardziej zbliżyłem się do Boga,wiary.Może dzięki chorobie jestem innym człowiekiem,katolikiem.Może dzięki chorobie jestem lepszym człowiekiem?Nic w życiu nie dzieje się przypadkiem.
Szczęść Boże. Krzysiu to właśnie cierpienie zbliża nas do Pana Jezusa,Krzyż jest kluczem do nieba.Bóg zapłać za komentarz.Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Usuń